poniedziałek, 13 maja 2013

Seven.

Justin's POV

Tak naprawdę to nie chciałem zapomnieć. Znaliśmy się od niedawna, ale już wiedziałem, że to ta jedyna. To dziwne. Wiem. Ale tak było. Gdybym o niej zapomniał, straciłbym część mojego serca. Straciłbym sens mojego życia. Nigdy nie czułem czegoś takiego. Nie wierzyłem w miłość. Teraz czuję się jak baba i chyba mógłbym popłakać się w tym momencie na jakimś ckliwym babskim filmie. Czuję się naprawdę dziwnie. Nie jestem sobą,w jej towarzystwie. Ona mnie zmieniła w ckliwego pedzia, ale także nadała mi sens życia. Z jednej strony jej za to dziękuję.

-Ashley, dziękuję. -wyszeptałem cicho przy jej uchu.
-Za  co? -odwróciła się i spojrzała na mnie zaspanymi oczami.
-Za to, że jesteś. I nieważne jak bardzo oklepanie to brzmi, ja bardzo ciebie potrzebuję. Nadałaś sens mojemu życiu.
-W takim razie ja też tobie dziękuję. -uśmiechnęła się do mnie, przygryzając wargę. -Tak naprawdę to nie chcę tej naszej gównianej umowy...I nieważne co powiesz, ja....ja ciebie kocham.
-Jeśli mam być z tobą szczery, ja też cię kocham. Ta umowa niszczyła mnie od środka, mimo, że trwała jeden dzień. -powiedziałem swoim słynnym, porannym, zachrypniętym głosem.
-Czyli, że Justin Bieber ma uczucia? -zaśmiała się.
-Tylko, jeśli dotyczą one ciebie. Do innych nie mam szacunku. Ufam tylko tobie -zszedłem z łóżka i poszedłem w stronę łazienki. -Idę pod prysznic. Chcesz dołączyć? -zaśmiałem się pokazując na drzwi od łazienki.
Bieber, jestem twoją dziewczyną, ale nie przesadzaj. -powiedziała rzucając we mnie poduszką.
Zaśmiałem się po czym wszedłem do łazienki., zo


Ashley's POV

Kiedy Justin wszedł do środka, zobaczyłam torbę w kącie pokoju. Zwróciła swoją uwagę, ponieważ wieczorem jej jeszcze nie było. Wyczołgałam się z łóżka i podeszłam do niej. Wyjęłam jej zawartość i zobaczyłam śliczną, czarną bluzkę z napisem "Keep Calm and Never Stop Smiling". Od razu się uśmiechnęłam. Wzięłam bluzkę i szybko ją założyłam. Potem wzięłam swoje białe szorty . Nagle usłyszałam dzwoniący telefon. To był telefon Justina.Wołałam go, ale mnie nie słyszał. Spojrzałam kto dzwoni - Marco. Bałam się odebrać, ale to zrobiłam.

-Hej Justin. Załatwiłeś już tą małą sukę? -zapytał.

Zamarłam. Nie wiedziałam co powiedzieć. On cały czas mnie oszukiwał. Co za...skurwiel! Nie ufam mu! On tylko grał. Te wszystkie wspólne chwi...-nie zdążyłam dokończyć myśleć.

-Halo, Justin. Udało ci się?

Nic nie odpowiedziałam i szybko się rozłączyłam.
Co do cholery?! Przez niego nikomu już nie zaufam! Straciłam moje poczucie bezpieczeństwa. Szybko zdjęłam koszulkę i wyrzuciłam ją gdzieś w kąt. Usiadłam na łóżku i zaczęłam cicho płakać. Wtedy Justin wyszedł z łazienki i stanął patrząc na mnie niespokojnie.

-O co chodzi? -zapytał, ale jego głos się załamał. .
-Cały czas mnie oszukiwałeś! Myślałeś, że jestem jakaś upośledzona?! Że się nigdy nie dowiem?! NIENAWIDZĘ CIEBIE I SIEBIE, ZA TO, ŻE CI ZAUFAŁAM! -powiedziałam i zaczęłam bardziej płakać. -MOŻESZ MNIE ZABIĆ OD RAZU, WIEM, ŻE MUSISZ! -stał i patrzył się na mnie z przerażeniem.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i Ashley się dowiedziała....Hmmmm...czy to nie trudne kochać kogoś, kto musi cię zabić?
W końcu zaczęło się coś dziać. Jakaś akcja. Następny rozdział mam nadzieję, że pojawi się jutro.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Mam do was jeszcze jedną sprawę....Jeśli chcecie być informowani o następnych rozdziałach...komentujcie pod rozdziałem : INFORMOWANI.

Zmiana tt: @m_a_w_i

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz